EKO-DRIVING ( ECODRIVING )

Ekologicznie znaczy też bezpiecznie – przekonuje Bartosz Sapota, szef Akademii Techniki Jazdy SDrive. I to jest powód, dla którego eko-drivingu nauczają szkoły bezpiecznej jazdy, bowiem styl prowadzenia samochodu skoncentrowany na bezpieczeństwie wszystkich uczestników ruchu drogowego, daje również efekty ekonomiczne. Np. umiejętność przewidywania – kierowca skupiony jest na rozpoznawaniu, co dzieje się przed nim (i za nim) na drodze, jest w stanie odpowiednio wcześniej zwolnić, gdy sytuacja tego wymaga.

Będzie bezpieczniej dla pasażerów (mniejsza prędkość w razie wypadku), bardziej komfortowo (łagodne zwalnianie = mniejsze przeciążenia) i bardziej ekonomicznie (mniejsze zużycie hamulców). Co równie ważne, bardziej ekologicznie, bo pył z okładzin hamulcowych nie zanieczyści środowiska (rocznie setki tys. ton) i spali się mniej paliwa.  Od dobrych 15 lat auta konstruuje się tak, by po zdjęciu nogi z gazu paliwo przestawało docierać do cylindrów, jeśli obroty nie spadły do poziomu biegu jałowego. Stąd właśnie ów „czysty zysk” z postępowania jak w podanym wyżej przykładzie – przewidzenia konieczności zmniejszenia prędkości i łagodnego wyhamowania silnikiem. Jeśli kierowca będzie hamował biegami, redukując je kolejno zanim obroty spadną poniżej ok. 1500 obr./min, silnik nie spali w tym czasie ani kropli! – radzi Bartosz Sapota. Jeśli zwalnianie zacznie się odpowiednio wcześnie, będzie można zrezygnować z użycia hamulców, a więc zostanie oszczędzone i środowisko, i portfel właściciela.Nowoczesne samochody w porównaniu do tych sprzed lat – są odporne na obciążanie na niskich obrotach. Co nie oznacza, że ekonomiczne i ekologiczne prowadzenie samochodu to powolna jazda; przyspieszać również trzeba z głową. Współczesny silnik bez problemu znosi duże obciążenia przy niskich obrotach, a niskie obroty oznaczają wprost niskie zużycie paliwa. Rozpędzając auto trzeba używać prędkości obrotowych silnika nie wyższych niż 2000 – 2500 obr./min.

Bardzo ważne, by gaz był wciśnięty do skoku; w ten właśnie sposób połączymy ekonomikę z dynamiczną jazdą – przypomina szef SDrive. W polskich miastach, gdzie jeździ się zbyt szybko, lecz za to ślamazarnie przyspiesza, jazda zgodnie z regułami eko-drivingu oznacza nie tylko mniejsze zanieczyszczenie środowiska, ale także zwiększenie przepustowości skrzyżowań (mniej korków) i podwyższenie bezpieczeństwa (mniej wypadków). To ostatnie choćby dlatego, że myślący ekologicznie kierowca nie rozpędzi się w mieście do 80 km/h, wiedząc że za chwilę i tak będzie gwałtownie hamował. Osobną kwestią jest używanie klimatyzacji. W warunkach miejskich komfort jazdy chłodnym samochodem „kosztuje” nas szczególnie duży wzrost zużycia paliwa. W ekstremalnych przypadkach, np. podczas upałów, w pierwszych minutach, gdy zaczynamy chłodzić mocno nagrzane słońcem wnętrze do upragnionych 20 stopni C, wzrost zużycia może sięgać nawet 4 l/100 km! Potem to niekorzystne zjawisko zmniejsza się, ale i tak powoduje, że w miejskich korkach spalamy ok. 1,5 litra na „setkę” więcej. Lepiej jest poza miastem, gdy na długiej trasie schłodzone auto pali „tylko” 0,5 – 0,7 l/100 km więcej.Jaka jest na to rada?

 

Przede wszystkim, gdy ruszamy nagrzanym na słońcu autem, dobrze je przewietrzyć, bo wewnątrz, szczególnie gdy słońce pada przez przednią szybę (osłona!), temperatura może być dużo wyższa niż poza samochodem - podpowiada Bartosz Sapota. W ogóle warto się zastanowić, czy w mieście warto używać klimatyzacji. Lekarze twierdzą, że różnice temperatur otoczenia większe niż 3 stopnie C mogą sprzyjać powstaniu infekcji. „W trasie”, przy dłuższej jeździe jesteśmy w stanie przystosować organizm do różnicy temperatur. W mieście natomiast - najpierw spoceni, siedzimy w strumieniach lodowatych nawiewów, a potem wychodzimy znów na upalną ulicę. Trzeba być bardzo odpornym, żeby nie zachorować w takim „komforcie”. Z ekonomicznego (i ekologicznego) powodu warto w początkowej fazie schładzania wnętrza przełączyć na obieg wewnętrzny. Niektóre automatyczne klimatyzacje robią to same, a chodzi o pobieranie już chłodzonego powietrza. Oczywiste, że powoduje to mniejsze zużycie energii, a więc paliwa.Jazda z włączonymi światłami oczywiście kosztuje zwiększone zużycie paliwa. Jak mówi szef SDrive to nasza „danina” na rzecz bezpieczeństwa. Ale dzięki temu jeździmy bezpieczniejszymi samochodami. Bezpiecznymi, a więc i cięższymi, co też „kosztuje” zwiększone spalanie. Jednak sami możemy też coś zrobić i nie wozić w aucie niepotrzebnych rzeczy - już każde 10 kg powoduje zauważalny wzrost średniego spalania.Projektanci setkami godzin testują nadwozie auta w tunelu aerodynamicznym, a potem jego użytkownicy zakładają nań bagażnik na narty i tak jeżdżą przez cały rok. W ruchu miejskim powoduje to niewielki wzrost zużycia paliwa, ale na trasie - co najmniej litr na „setkę”. Nawet mocując bagaż trzeba myśleć o aerodynamice. Dlaczego rowery na dachu, a nie na tylnej ścianie pojazdu? Bagażowy box na dachu, a nie specjalny kufer mocowany na haku holowniczym? Wybranie lepszego rozwiązania daje w rezultacie konkretną oszczędność środowiska i naszych zasobów finansowych i…pozwala uniknąć niepotrzebnych frustracji podczas wakacyjnych wojaży. Bo pamiętajmy, że zrelaksowany kierowca to dobry (bezpieczny) kierowca! 
Kamila Dzika-Jurek

Artykuł pochodzi z serwisu Publikuj.org.


Dodano: 12.02.2009r; 20:37; 15:37
polmoney.pl
email: kontakt@polmoney.pl